Katastrofy i awarie lotnicze w okolicach Iłży

2010.10.31

W okolicach tego miejsca w Chwałowicach miała miejsce awaria lotnicza w latach 60-tych. Fot. Ł. Smaga 31.10.2010

W dniu 23 września 1965 r. 7 km na płd. wsch. od Iłży miała miejsce awaria samolotu TS-11 0207, pilotowanego przez pchor. Michała Paniutycza. Awaria instalacji paliwowej spowodowała zgaśnięcie silnika. Samolot został zniszczony podczas lądowania w terenie przygodnym. W dniu 30 stycznia 1987 r. w okolicach Iłży ppłk Jerzy Bachta podjął w samolocie I-22 próby flatterowe (specjalnie odstrzeliwane rakiety pod skrzydłami wprowadzające skrzydło w drgania), które zakończyły się katastrofą. Powyższe informacje dotyczą zdarzeń lotniczych, w których uczestniczyły statki powietrzne i (lub) piloci z radomskiego 60 Lotniczego Pułku Szkolnego oraz 2 Ośrodka Szkolenia Lotniczego i zostały zaczerpnięte z: AEROMAX Monografie Lotnicze TS-11 Iskra. Na pewno awaria samolotowa miała miejsce w Chwałowicach, na łąkach w pobliżu obecnie usytuowanej oczyszczalni ścieków. Być może była to awaria samolotu TS-11 0207 z dnia 23 września 1965 r., aczkolwiek nie jestem tego pewien z tego względu, że miejsce to nie leży 7 km na płd. wsch. od Iłży. Być może jednak taka lokalizacja awarii została podana omyłkowo.

Tekst powyższy został opracowany na podstawie: http://www.air.radom.pl/wypadki.htm, gdzie można znaleźć znacznie bogatszą listę awarii i katastrof lotniczych.

Zwoleńska scena hc/punk lat 90-tych

Wywiad z Arkiem, wokalistą zwoleńskiego zespołu RODE MOR.

1. W jaki sposób punk dotarł do Zwolenia? Jak bardzo był popularny, jak wyglądał i kto tworzył ten ruch w latach 80-tych i 90-tych?

Punk dotarł do Zwolenia w latach 80-tych. To były czasy Jarocina itd. Pamiętam pierwszą ekipę punkową w Zwoleniu. Irokezy itd. Jak na takie miasto byli to ludzie wręcz legendarni. Oczywiście dla większości mieszkańców negatywnie. To tak jak w tekście „Wariat” REJESTRACJI. W latach 90-tych powstała nowa ekipa w jakiś bliżej nieokreślony sposób. Byli ludzie, którzy się tym interesowali. Stworzyła się taka nasza lokalna scena undergroundowa. Wszyscy się wspólnie spotykali. Można powiedzieć, że to był taki zbiór ludzi o alternatywnych zainteresowaniach. Oczywiście nie było podziału na punków, metali itd. W małomiasteczkowości jakakolwiek odmienność budzi i niesie za sobą nietolerancję i niezrozumienie. Dlatego trzymaliśmy się razem. Do legendy przeszła chyba dla ludzi z tamtych czasów knajpa „Pączek” gdzie mogliśmy się spotykać.

2. Jaki był odbiór ruchu hc/punk ze strony społeczności zwoleńskiej, władz miasta?

W tamtych czasach nikt nie zadawał sobie trudu nad zrozumieniem tego typu zjawisk. W powszechnym odbiorze społecznym one były utożsamiane wprost z patologią. Tak to mniej więcej wyglądało. Uczciwie też trzeba powiedzieć, że dzięki paru osobom o otwartych umysłach były wtedy dość często koncerty w Miejskim Domu Kultury. Nawet kiedyś próby. Potem każdy działał na własną rękę.

rode_mor

3. Jakie zespoły tworzyły scenę hc/punk w Zwoleniu?

Pierwszym zespołem, który ja ogarniam dobrze pamięcią była NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ. Zespół założony przez młodych wtedy chłopaków grający mocny hc/punk około 1993 r. To na ich koncertach zawsze była najlepsza zabawa. Grali chyba najwięcej też po okolicach. NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ w pierwszym składzie to: Michał vel „Sedes” vel „Witek” (wokal, gitara), Przemek vel „Stasio” (bas), Mariusz vel „Jawek” (perkusja). Potem doszedł do nich Tomek vel „Tołdi” na drugą gitarę. W tym czasie „Tołdi” z Mariuszem vel „Mańkiem” (bas) i Marcinem vel „Wózkiem” (perkusja) tworzyli PRZEPOMPOWNIĘ ŚCIEKÓW. Oczywiście to też była punkowa kapela. Oba te zespoły w naturalny sposób stopniowo ewoluowały. W tym czasie w Zwoleniu istniało też sporo metalowych grup, które w sposób oczywisty były też w tej naszej ekipie. Nazw jednak już bardzo nie kojarzę. Potem powstały kolejne kapele: RODE MOR i 10 LUSTRO. Wcześniej staraliśmy się zrobić z kolegą Jarkiem, który był taką dość napędową siłą tamtej sceny ciekawy projekt taki zimnofalowy pod nazwą BEZ ZNACZENIA. Nie udało się jednak tego ciągnąć dłużej. Następnie założyliśmy RODE MOR. Dość długo chodził mi po głowie pomysł na granie. Nie był może zbyt oryginalny, bo chodziło o mieszanie hc/punk z reggae, ale miał się opierać na kreatywności, wymyślaniu czegoś ciekawego z ambitnymi tekstami. Ogólnie wynikało to z charakteru podejścia do zagadnienia hc/punk. Ja osobiście bardziej zawsze się utożsamiałem z hard core i ze sceną amerykańską niż z ruchem punk w stylu „no future”. Z grubsza chodziło o to żeby mieć jakiś cel w życiu i tworzyć. Działać kreatywnie. Tak to wtedy widziałem. RODE MOR w pierwszym składzie to: Agnieszka vel „Pajda” (wokal, później klawisze), Arek vel „Bednar” (wokal), Mariusz vel „Maniek” (bas, ex – PRZEPOMPOWNIA ŚCIEKÓW), Tomek vel „Tołdi” (gitara, ex – PRZEPOMPOWNIA ŚCIEKÓW), Marcin vel „Wózek” (perkusja, ex – PRZEPOMPOWNIA ŚCIEKÓW). Można powiedzieć, że cała PRZEPOMPOWNIA ŚCIEKÓW plus ja z Agnieszką. Oczywiście z założenia chcieliśmy grać zupełnie co innego. Po jakimś czasie za „Wózka” doszedł „Witek” (Michał vel „Sedes”, wokal, gitara i główny macher NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI i 10 LUSTRA, który grał u nas akurat grał na perkusji). Równolegle „Witek” tworzył swoją nową, bardzo ciekawą kapelę 10 LUSTRO. To była duża ewolucja w stosunku do NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI. Skład zespołu tworzyli: Michał vel „Sedes” vel „Witek” (wokal, gitara), Tomek vel „Tołdi” (gitara), Przemek vel „Stasio” (bas), Magda (klawisze), Marcin vel „Guzman” (perkusja). Trwało to wszystko tak mniej więcej do 1997 r. W tym czasie studiowałem już w Łodzi, jedną nogą byłem w zupełnie innym świecie. Później wyjechałem na dobre ze Zwolenia. Nie wiem co się działo dalej.

4. Mógłbyś napisać parę słów na temat zwoleńskich zinów?

„Inwigilację” i „Licentia Poetica” tworzyliśmy z Radkiem vel „Benym” moim bratem oraz z grupą przyjaciół m.in. „Mańkiem”. Naturalna potrzeba pisania spowodowała, że zrobiliśmy 3 numery „Inwigilacji”, w której staraliśmy się przeprowadzać wywiady z ciekawymi z naszego punktu widzenia zespołami ówczesnej sceny hc/punk. Można powiedzieć, że to była większość dobrze znanych zespołów takich jak: SCHIZMA, APATIA, POST REGIMENT, INKWIZYCJA, EWA BRAUN itd. Oczywiście „Inwigilacja” to nie tylko muzyka i wywiady. Staraliśmy się też prowadzić część tzw. artystyczno – publicystyczną. Na pewno tworzenie tego zina to było bardzo ciekawe doświadczenie dla nas i przyjemne spędzanie czasu. Równolegle sporo się interesowaliśmy literaturą, zwłaszcza poezją stąd pomysł na art zine „Licentia Poetica”.

5. Czy były jeszcze jakieś inne inicjatywy związane ze zwoleńskim środowiskiem hc/punk?

Mieszkając w Radomiu w internacie uczestniczyłem w różnych tamtym czasie inicjatywach, akcjach proekologicznych itp. W Zwoleniu raczej nie było tego typu zjawisk. Każdy rozwijał swoją, że tak to nazwę świadomość indywidualnie. Oczywiście była to dość liczna grupa, myślę około 50 osób. Różni ludzie, różne pomysły.

6. Jak wyglądały koncerty w Zwoleniu?

Koncerty najczęściej się odbywały w Domu Kultury. Te były najliczniejsze i najciekawsze. Potem pamiętam koncerty nawet u „Witka” przed domem, a także w wielkiej hali po magazynach zbożowych gdzie głównie grały zespoły disco polo (hehe). Fajne koncerty odbywały się też w sąsiednich miastach.

7. Na ile silne mieliście kontakty z ludźmi i zespołami z innych miejscowości?

Z racji prowadzenia „Inwigilacji” mieliśmy sporo znajomości po całej Polsce. Korespondencja (pocztowa wtedy jeszcze), sporo jeździliśmy na koncerty. Najbardziej pamiętam wizyty w Pile i Dąbrowie Górniczej. Na pewno też kumplowaliśmy się z ludźmi ze wszystkich ościennych miejscowości.

8. Czy obecnie członkowie sceny zwoleńskiej angażują się w działalność kulturalną?

Ciężki mi odpowiedzieć na to pytanie, czy w Zwoleniu w ogóle można obecnie mówić o scenie. To moje rodzinne miasto, ale po przeprowadzce do Poznania ponad 10 lat temu bywam tam bardzo, bardzo sporadycznie.

9. Zespoły NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ i RODE MOR związane były ze sobą dość silnie personalnie i towarzysko. Jakie były powody powstania dwóch zespołów?

Chyba decydowały pomysły autorskie obu ekip i ludźmi z nimi związanych. Niby w sumie skład z grubsza ten sam, tylko inne osoby nadawały ton. Stąd różne wizje. Towarzysko wszyscy byli związani ze sobą, bo jak wiadomo wszyscy byliśmy jedną ekipą.

10. Skąd się wziął się pomysł na nazwę RODE MOR? Jej rodowód jest chyba duński?

Któregoś dnia chyba „Pajda” przyniosła pisemka z twórczością „Rode Mor”. Jakoś nas to wciągnęło, zwłaszcza obrazy. „Rode Mor” to duński ruch artystyczny o zabarwieniu lewicowym. Do tego samo brzmienie tej nazwy – „czerwona matka”. To był początek lat 90-tych. Wszystko się zgadzało. Spodobało nam się i tak zostało.

11. Jak dużo koncertów zagrał RODE MOR? Które były najważniejsze, które najbardziej pozostały w pamięci?

Specjalistą od koncertów była NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ. My zagraliśmy ich bardzo mało. Wynikało to między innymi z faktu, że studiując w Łodzi przyjeżdżałem do Zwolenia raz na dwa tygodnie. Wtedy robiliśmy próby. Najciekawszy koncert jaki pamiętam zagraliśmy w Puszczy Kozienickiej. Impreza w środku lasu, duża ekipa punkowa, wszystko jakoś kompletnie odjechane, nierealistyczne.

niep

12. RODE MOR nagrał dwa materiały. Czy mógłbyś je porównać ze sobą zarówno pod względem tekstowym, jak i muzycznym?

Pod względem tekstowym było podobnie. Dla mnie osobiście to było bardzo ważne. Chodziło o przekazywanie tekstów w muzyce. Taka poezja śpiewana inaczej. Wtedy byłem zafascynowany wieloma autorami. Najbardziej Wojaczkiem. Stąd „Na kamieniu serca”. W RODE MOR były też teksty Lipskiej, urywki Biblii i Wharton, który nie był Whartonem, czyli tekst: „Ze ściany”. Zabawna historia z tym kawałkiem. Graliśmy próby w takim ciekawym miejscu gdzie na ścianach każdy pisał na co miał ochotę. Pewnego dnia po prostu zacząłem fragment ze ściany śpiewać do nowego kawałka i tak zostało. Podpisane było Wharton, ale przyznam się szczerze nigdy u niego tego nie znalazłem. Wyszło śmiesznie. Kultowy wśród znajomych był inny tekst ze ściany: „Zwoleń domaga się dostępu do morza”. Muzycznie oba materiały są do siebie podobne. Po zmianie perkusisty zaczęliśmy grać trochę ostrzej. Doszły klawisze. Trafiła nam się okazja podsumować naszą działalność nagraniem w studiu. W tamtych czasach to była wielka gratka. Mieszkałem w akademiku w Łodzi, w którym działało radio studenckie „Żak”. Tam nagraliśmy drugą wtedy kasetę „AUTONOMIA”. Życie wymusiło to, że wokale były dogrywane 2 tygodnie później stąd na tym materiale śpiewam sam. Trochę z konieczności. Szkoda. Sporo tekstów było pisane pod dialog kobiety z mężczyzną.

13. Dlaczego drugie nagranie RODE MOR nie ukazało się nigdzie?

To było podsumowanie naszej działalności. Po nim praktycznie zespół przestał istnieć. W tamtych czasach rzeczy odbywały się wolniej. Wydawanie czegokolwiek też. Nie chciałem tego robić byle jak. Zresztą nie mieliśmy takiej presji. Wyszło tak, że ten znacznie lepiej nagrany materiał nigdzie nie był dostępny. Pozostała jednak pamiątka i to ważne.

14. Słuchając nagrań NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI i RODE MOR odnoszę wrażenie, że twórczość tych kapel tworzy specyficzny klimat. Wydaje mi się, że powiązania personalne nie stanowią wystarczającego uzasadnienia takiego stanu rzeczy? Czyżby miał na to wpływ klimat miasta Zwolenia? Czy w ogóle uświadamialiście sobie, że tworzycie coś oryginalnego?

Raczej nie uświadamiamy sobie. Osobiście jest mi miło, że ktoś tym się interesuje tym co robiliśmy. Klimat miasta był jedyny i niepowtarzalny wtedy. Przynajmniej dla nas. Materiały są mocno poetycko – refleksyjne przy dość mocnej jednak muzyce może stąd to wrażenie.

15. NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ i RODE MOR śpiewały teksty Rafała Wojaczka, Andrzeja Bursy. Dlaczego właśnie ci autorzy?

Tak jak napisałem, dużo czytałem wtedy poezji, dużo pisałem. To samo robił wtedy Michał i inni. Chyba wszyscy. Tu trzeba zaznaczyć, że Zwoleń to miasto Jana Kochanowskiego. Wychowaliśmy się w tej atmosferze. Kochanowski to, Kochanowski tamto. Sporo osób coś tworzyło, a Janek był naszym dobrym duchem. Nie tylko w postaci pomnika, na którym często spotykaliśmy się towarzysko.

16. W tekstach RODE MOR, które są Twojego autorstwa, podobnie jak w niektórych utworach NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI również przez Ciebie napisanych, nie są poruszane klasyczne dla środowiska hc/punk tematy. Dominuje w nich świat wewnętrznych przeżyć człowieka. Z czego wynika taki kierunek twórczości i czy w ogóle nie pisałeś tekstów tzw. zaangażowanych?

Zawsze pisałem dla siebie. Lubię i lubiłem. Taka metoda na prywatne katharsis. Tu nie chodziło o klasyczne schematy hc/punk, ale o przeżycia wewnętrzne i postrzeganie świata. Nie podejmuję się klasyfikowania tego. Nie mi to oceniać. Może zażartuję, że RODE MOR to była undergroundowa poezja śpiewana lub „Art Hard Core Reggae Punk”.

17. W jednym z Twoich utworów śpiewanym przez NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ pojawia się problem wiwisekcji. Jak istotną rolę odgrywała kwestia ochrony zwierząt w działalności zwoleńskiej sceny hc/punk i w życiu jej członków?

Mieszkając w Radomiu w internacie brałem udział w wystawach poświęconych wiwisekcji. Bardzo silnie to na mnie wtedy oddziaływało. Stąd tekst „Wiwisekcja”. Michał chciał to śpiewać. Miło. Zrobili fajny kawałek.